Mówienie o emocjach bywa trudne. Choćby dlatego, że jesteśmy przyzwyczajeni, żeby nie ufać temu, co czujemy. Czy komunikowanie swoich przeżyć jest warte podjęcia wysiłku?
“Powinno się czuć inaczej”,”moje emocje są złe”, “skoro tak się czuję, to coś jest ze mną nie tak”- to tylko niektóre z przekonań, blokujących doświadczanie i komunikowanie swoich przeżyć. Tymczasem jedna z najważniejszych definicji emocji mówi o tym, że stanowią one informację o zmianach, jakich doświadczamy, przetwarzaną szybciej niż świadome myśli. Nauka nazywa takie emocje “pierwotnymi” lub “podstawowymi” i uznaje je za uniwersalną właściwość naszych organizmów, która wykształciła się w toku ewolucji, by umożliwić przetrwanie w zmieniających się warunkach życia.
Z tego punktu widzenia emocje nie stanowią irracjonalnych zakłóceń rozumnego zachowania i myślenia. Są raczej niezbędnym elementem podejmowania decyzji i działań, a także refleksji. Emocje przygotowują nas do działania: radość pozwala odprężyć się i otwierać na kontakt z innymi; strach popycha do ucieczki przed zagrożeniem; gniew mobilizuje energię, by walczyć, gdy nasze granice są przekraczane; smutek jest reakcją na bolesne doświadczenia, skłaniającą do poszukiwania więzi z innymi. Emocje pierwotne mówią o naszych potrzebach. Dlatego świadomość emocji pozwala lepiej rozumieć, co się z nami dzieje, co jest dla nas w danym momencie ważne i w jaki sposób po to sięgnąć… albo odpuścić. Jeśli nie ma innego wyjścia, niż mierzyć się z frustracją, łatwiej ją tolerować, gdy mamy poczucie, że zrobiliśmy wszystko, na co mieliśmy wpływ.
Co zatem dzieje się, kiedy staramy się nie czuć - ignorować emocje albo przedwcześnie poddawać je autocenzurze? Na ogół reakcja jest odwrotna od zamierzonej: stają się bardziej intensywne albo przekształcają się w inne, wtórne emocje i objawy, zwykle uciążliwe. Lekceważony strach i złość mogą skutkować atakami paniki, nie przeżyty smutek i stłumiona złość - depresją. Jak gdyby niesłyszane emocje starały się dobić do głosu. Z kolei “chaos emocjonalny” to nie tyle efekt zbliżenia do tego, co czujemy, co raczej brak zdolności obchodzenia się z uczuciami. W tym sensie, kiedy nie “metabolizujemy” emocji, życie staje się w najlepszym razie niezrozumiałe, puste lub przytłaczające, w najgorszym - nieznośne. Rozmowa jest jednym ze sposobów na uzyskanie i podtrzymanie kontaktu z emocjami, a co za tym idzie - na budowanie lepszego zrozumienia swojej sytuacji.
Emocje są wrodzone, ale ich “obsługa” nie. Uczymy się jej poprzez relacje z innymi ludźmi. Na nasz sposób przeżywania i komunikowania emocji mają wpływ doświadczenia wczesnodziecięce. Teoria przywiązania zapoczątkowana przez brytyjskiego psychoanalityka Johna Bowlby’ego opisuje więź emocjonalną z drugim człowiekiem jako podstawową ludzką potrzebę: potrzebujemy czuć się bezpiecznie z innymi z jednakową mocą, z jaką konieczna jest nam do przeżycia woda i pożywienie. Kontakt z osobami, które opiekują się nami w dzieciństwie jest pierwszym modelem wchodzenia w relacje.
Doświadczanie szczerości i życzliwości od bliskich opiekunów zwykle sprawia, że wyrażanie uczuć i kierowanie nimi nie stanowi nadmiernego problemu (wyjątkiem są wrodzone ograniczenia w zdolności do czucia i wyrażania emocji, ale to temat na inny artykuł). Wówczas w dorosłym życiu rozmowa o tym, co czujemy jest sposobem podtrzymywania poczucia bezpieczeństwa i bliskości. Jest ona zarazem jednym z najprostszych sposobów regulacji emocjonalnej jak i narzędziem budowania nowych znaczących relacji.
Natomiast kiedy otoczenie nie sprzyja akceptacji różnych stanów emocjonalnych i otwartości, przyzwyczajamy się, że nasze doświadczenia nie mogą zostać przyjęte. Gdy brakuje bezpiecznych relacji, emocje budzą lęk, poczucie winy, zawstydzają. Wbrew pozorom także dzielenie się pozytywnymi uczuciami może nie przychodzić z łatwością - na przykład dlatego, że nie czujemy się dość ważni, by o nich mówić. Zdanie “w domu o emocjach się nie mówiło” często wskazuje nie tylko na niedostatek komunikacji, ale głębsze problemy relacyjne.
Nie bez powodu zdanie “You know what’s sexy? A real conversation” zrobiło w internecie karierę. Jest często cytowaną w mediach społecznościowych pochwałą związku między szczerą rozmową i erotyką.Ten właśnie związek badała i poddała wnikliwej refleksji Sue Johnson, terapeutka znana przede wszystkim z pracy z parami. Jej zdaniem podtrzymywanie poczucia emocjonalnej łączności jest podstawą trwałych relacji miłosnych. W książce “Przytul mnie mocno. Siedem rozmów wzmacniających związek” przekonuje, że negatywne wzorce komunikacji - te, w których dwie osoby na przemian czują się skrzywdzone i winne krzywdy - rozpoczynają się w momencie, gdy jedna z nich nie jest w stanie nawiązać bezpiecznego kontaktu emocjonalnego.
W pewnym sensie więź miłosna, która łączy partnerów, niewiele różni się od dziecięcej więzi z najbliższymi opiekunami: przeżywamy ją jako równie kluczową dla naszego psychicznego przetrwania, a groźba jej utraty, czyli oddalenie emocjonalne partnera, jest zakodowana w naszych mózgach jako zagrożenie życia. Dwie typowe reakcje na lęk przywiązaniowy to lawina oskarżeń i ataków (tryb walki) oraz milczenie i emocjonalny chłód (tryb ucieczki). Przerzucanie winy i osuwanie się w poczucie krzywdy stają się - nieskuteczną i pogłębiającą dystans - strategią wołania o bliskość emocjonalną. Dlatego moment przerwania wyniszczających konfliktów to chwila odzyskania bezpiecznej więzi: poczucia, że pomimo różnic, druga osoba nas nie opuści.
Rozmowy, które pozwalają partnerom ponownie się zbliżyć, bywają trudne, ale bardzo satysfakcjonujące. Więź, która się dzięki nim tworzy, przypomina swoją intensywnością z jednej strony zakochanie - pierwszy, pełen pożądania etap miłości, z drugiej - radosną relację rodzica z dzieckiem. Jest jednocześnie czymś nowym: partnerskim i erotycznym. Jaki jest zatem przepis na rozmowy, które zbliżają?
Warto podkreślić, że choć nazywanie emocji - znajomość etykiet werbalnych, które porządkują uczucia - bywa pomocne, nie tylko konkretne słowa są nośnikami emocjonalnych znaczeń. Zdaniem Sue Johnson fundamentem emocjonalnej rozmowy jest pewna postawa, oparta na trzech filarach: dostępności, responsywności i zaangażowaniu. Postawę tę wyrażamy słowami, ale także melodią głosu, napięciem w ciele i spojrzeniem, którym obdarzamy drugą osobę. Komunikowanie emocji odbywa się poprzez słowa i pomiędzy słowami.
Na koniec przyjrzyjmy się więc nieco bliżej trzem najważniejszym cechom rozmów, które głęboko nas poruszają:
Pierwszy składnik satysfakcjonującej rozmowy o emocjach to dostępność, czyli otwartość na uczucia drugiej strony. Jej warunkiem jest gotowość do pracy nad zrozumieniem swoich własnych emocji i potrzeb, by móc nawiązać kontakt, a nie przebywać w stanie emocjonalnego odłączenia. Dostępność to wyjście z emocjonalnego schronienia ku drugiej osobie.
Drugim składnikiem jest gotowość dostrojenia się i emocjonalnego reagowania na partnera, czyli responsywność. Być responsywnym to empatycznie wsłuchać się w partnera i jasno okazywać, że potrzeby drugiej osoby nie są ci obojętne, że chcesz na nie odpowiedzieć. Jest to związane ze zdolnością do przyjmowania potrzeb drugiej osoby.
Wreszcie trzeci składnik, to zaangażowanie, czyli szczególna uwaga, która jest zarezerwowana dla naszych najbliższych. Zaangażowanie wiąże się z autentycznym zapewnieniem, że strony rozmowy cenią się na tyle, by postawić siebie nawzajem na pierwszym miejscu. Jest efektem wyboru, by poświęcać swój czas, obecność i emocjonalną energię na kontakt właśnie z tą osobą i jej sprawami. W związkach miłosnych zaangażowanie wyraża się także poprzez czuły dotyk, spojrzenie, taką bliskość fizyczną, która jest przeznaczona wyłącznie dla najważniejszych dla nas osób.
Koncepcja wizualna marki: Natalia Ciak
Projekt strony internetowej: Agata Starzec
Koncepcja wizualna marki: Natalia Ciak | Projekt strony internetowej: Agata Starzec
kontakt@afekty.pl
ul. Czerska 26/28, lok. 46
00-732 Warszawa
Afekty
Info
Social media